Czysta litera prawa: przedstawiciele władz gminy Czernichów działali na szkodę interesu publicznego

25 czerwca 2021 miała odbyć się rozprawa apelacyjna od wyroku dla Roberta J., radnego gminy Czernichów z Wołowic. Rozprawa nie odbyła się z powodu złożenia przez adwokata Macieja Lisa, obrońcę Roberta J., zwolnienia lekarskiego potwierdzającego niemożność uczestniczenia w rozprawie. Z tego powodu została ona przełożona na wrzesień.

Przypomnę, że Robert J. został skazany w grudniu 2020 roku przez Sąd Rejonowy dla Krakowa-Krowodrzy, który wymierzył mu karę jednego roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata, 3-letni zakaz pełnienia funkcji w organach samorządu terytorialnego, a ponadto karę grzywny w wysokości 4 tys. zł i ponad 2 tys. zł kosztów sądowych (link: http://wiadomoscigminneczernichowskie.pl/2020/12/16/radny-gminy-czernichow-robert-j-z-wolowic-skazany-na-razie-nieprawomocnie/).

Na potrzeby apelacji sąd pierwszej instancji sporządził pisemne uzasadnienie wyroku. I choć sam wyrok po jego ustnym ogłoszeniu przez sędziego Pawła Piesakowskiego został streszczony na łamach WgCZ, warto teraz dokładnie zacytować sformułowania, których użył sędzia w pisemnym uzasadnieniu swojej decyzji. To już nie jest subiektywne dziennikarstwo, ale czysta litera prawa.           

Władysław Tyrański

Oto fragmenty uzasadnienia wyroku (nazwisko radnego skrócone zostało do pierwszej litery).

ZEZNANIA UZNANE ZA NIEWIARYGODNE

zeznania Szymona Łytka

Już samo akceptowanie i bronienie przed Małopolskim Urzędem Wojewódzkim w Krakowie patologicznej sytuacji, jaka z oczywistym złamaniem przepisów wytworzyła się przy wykonywaniu przez Roberta J. mandatu radnego, kładło cień na zeznania wójta gminy Czernichów Szymona Łytka. Dodatkowo podnoszone przez Szymona Łytka twierdzenia zawierały niekonsekwencje. Podobnie jak przed Małopolskim Urzędem Wojewódzkim bronił oskarżonego, że ten był li tylko pełnomocnikiem, najwyraźniej nie doczytawszy, że radny nie może być pełnomocnikiem podmiotu działającego z wykorzystaniem mienia komunalnego, tak i w postępowaniu karnym najpierw zaznaczał, że Robert J. parafował część umów w imieniu żony, przy czym tym razem twierdząc, że nie był jej pełnomocnikiem, po czym klucząc na rozprawie, wycofał się z tego twierdzenia, podnosząc, że oskarżony nie potwierdził  parafowania żadnej z umów, a jedynie podał, że część dokumentów mógł podpisywać. Między innymi wskutek labilnych zeznań Szymona Łytka doszło do konieczności zasięgnięcia opinii biegłego z zakresu badania pisma, która stwierdziła pochodzące od Roberta J. podpisy na umowach.

Zatem zeznania Szymona Łytka należy uznać za generalnie labilne, odstające od większości materiału dowodowego i dlatego w przeważającej części niewiarygodne. Nieprzekonywającym okazało się twierdzenie tego świadka, jakoby fakt startowania w wyborach z tego samego komitetu co Robert J. „nie miał przełożenia”.

zeznania Zbigniewa Kędzierskiego

Zbigniew Kędzierski to kolejny przedstawiciel gminnego establishmentu, który akceptował i bronił przed Małopolskim Urzędem Wojewódzkim w Krakowie patologicznej sytuacji, jaka z oczywistym złamaniem przepisów wytworzyła się przy wykonywaniu przez Roberta J. mandatu radnego, co kładło cień na zeznania przewodniczącego rady gminy. Swoją postawę rekomendującą niewnioskowanie o uchylenie mandatu Roberta J. opierał na opinii radcy prawnego gminy, która – według niego – nie była jednoznaczna. Tymczasem jedynym zarzutem, jaki można podnieść pod adresem profesjonalizmu opinii, jest nieopatrzenie jej datą. Natomiast jednoznacznie stwierdza ona, że Robert J. naruszył wynikający z artykułu 24f ust. 1 ustawy o samorządzie gminnym zakaz brania udziału w prowadzeniu działalności gospodarczej jako pełnomocnik, o ile taka działalność opiera się na wykorzystywaniu mienia gminy, w której radny uzyskał mandat.

zeznania Józefa Gibka

Ówczesny kierownik Wydziału Gospodarki, Rolnictwa i Ochrony Środowiska Urzędu Gminy Czernichów Józef Gibek zamieścił z kolei w swoich zeznaniach takie korzystne dla oskarżonego sformułowanie, jakoby ten interesował się pracami firmy Krakus Bis, ale jako radny. Doprawdy trudno dociec, na jakiej podstawie Józefowi Gibkowi udało się przesądzić, że Robert J. interesował się pracami firmy Krakus Bis akurat jako radny, a nie jako mąż osoby, na którą firmę zarejestrowano. Znamienne też, że nie zdarzyło się, żeby oskarżony przyjechał i na przykład coś doradzał innemu podmiotowi, który też wykonywał prace na rzecz gminy Czernichów.

zeznania Danuty Bylicy

Inspektor Wydziału Gospodarki, Rolnictwa i Ochrony Środowiska Urzędu Gminy Czernichów Danuta Bylica z kolei kolokwialnie „ugryzła się w język”, skoro po swoim sformułowaniu, iż na odbiorach prac zdawanych przez Krakus Bis bywał pan J. i czasami pani Jaros, próbowała przekonać jakoby małżonka oskarżonego wcale na zjawiała się na tych odbiorach rzadziej od niego. Nadto w tym wypadku Józef Gibek zdradził, że Monika Jaros na odbiorach robót rzadko bywała, a zazwyczaj był Robert J.

zeznania Sławomira Błaszczyka

Inspektor do spraw inwestycji w Wydziale Inwestycji Urzędu Gminy Czernichów Sławomir Błaszczyk to kolejny przedstawiciel municypalnego urzędu, który nie zeznawał do końca miarodajnie. Zeznał on rażąco niekonsekwentnie na temat ustalanego przedmiotu roli Roberta J. w firmie Krakus Bis, co do której pewne światło może rzucać uczestnictwo w zdawaniu robót na rzecz gminy. I, o ile Sławomir Błaszczyk w postepowaniu przygotowawczym twierdził, że zawsze jest wykonawca przy odbiorze prac, co logiczne, że jakaś osoba ze strony wykonawcy powinna w tej czynności uczestniczyć, o tyle przed sądem zeznał i podtrzymał, że on odbiera prace jednoosobowo bez udziału wykonawców.

pozostałe dowody

Nie miały znaczenia dla sprawy zeznania Grzegorza Boronia, które dotyczyły pobocznego wątku, jak oficjalnie niezatrudniony, zarabiający tysiąc sto złotych miesięcznie diety radnego, zasponsorował za kilkanaście tysięcy złotych koncert zespołu muzycznego z okazji 70-lecia gminnego klubu piłkarskiego. Wątek ten nie miał jednak znaczenia dla dokonywanych ustaleń.

Zeznania Krzysztofa Urbańczyka przydały się do podważenia i tak nielogicznych twierdzeń Józefa Gibka, jakoby oskarżony nieszczególną uwagę przykładał do robót wykonywanych przez firmę zarejestrowaną na jego żonę, tylko analogiczną uwagę przykładał do zleconych przez gminę robót innych podmiotów. A zeznania Tadeusza Kapusty, Barbary Grzybek i Jana Kądziołki nie zawierały elementów przydatnych do dokonywania na ich podstawie dalej idących ustaleń. To samo dotyczyło reszty dowodów z dokumentów.

Monika Jaros odmówiła zeznań, a Robert J. wyjaśnień.

PODSTAWA PRAWNA WYROKU

Robert J. wytworzył zatem patologiczną sytuację, której ustawodawca zabrania wyżej wymienionymi przepisanymi o samorządzie gminnym. Jako radny i wiceprzewodniczący komisji rewizyjnej gminy miał z założenia kontrolować wójta, który co najmniej obniżał stopień bezstronności tej kontroli, zlecając prace firmie, w której oskarżony był pełnomocnikiem, za które płaciła gmina. Patologia tej sytuacji znacząco podważała zaufanie do transparentności działania instytucji samorządowych, co już samo w sobie było znaczną szkodą dla interesu publicznego. Wręcz słuchając kolejnych przedstawicieli władzy gminy lub pracowników urzędu gminy (Szymon Łytek, Zbigniew Kędzierski, Józef Gibkek, Danuta Bylica, Sławomir Błaszczyk), można było nabrać wrażenia alternatywnej rzeczywistości, w której są zanurzeni, próbując usilnie nie dostrzec złamania prawa w tej sytuacji.

Wobec tego wszystkiego, co wyżej wskazano, przepisy artykułu 271 kk wymienione w zarzucie zostały zastąpione i uszczegółowione odpowiednimi przepisami art. 233 kk, o której to możliwości uprzedzono na rozprawie.

Z kolei zmiana czasokresu czynu przypasowywanego wiązała się z ustaleniami sądu co do czasu trwania udzielonego pełnomocnictwa, lata 2014-15, w zestawieniu z czasem podpisywania się oskarżonego na dokumentach od 6 sierpnia 2014 do 26 października 2015. Fakt ponawiania zatajania przez Roberta J. wyizolowanej okoliczności w postaci udzielonego mu pełnomocnictwa w dwóch kolejnych oświadczeniach majątkowych zawierał trwały element zaniechania, co nie pociągało za sobą dodatkowej modyfikacji kwalifikacji prawnej, czy to w oparciu o artykuł 12 kk, czy to w oparciu o art. 91 par. 1 kk.

Jak wyżej wspomniano, czyn oskarżonego wiązał się ze znaczną szkodą dla interesu publicznego, utrwalając niepożądane stereotypy, że przedstawicielom władz wolno więcej, i że można „przymykać oczy” na nieprawidłowości z ich strony. A stereotypy te z jednej strony utrwalają poczucie bezkarności u nieuczciwych, a z drugiej strony, niejednokrotnie zamykają drogę do władz tym uczciwym. Mając to na uwadze, jak i fakt, że Robert J., nawet po ujawnianiu jego  czynu, zupełnie nie poczuwał się do jego konsekwencji, a zrzekł się mandatu dopiero na wyraźną zapowiedź jego wygaszenia ze stromy Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego, zaszła potrzeba orzeczenia wobec niego zakazu zajmowania stanowisk w organach samorządu terytorialnego. Trzyletni okres stosowania tego zakazu, w ocenie sądu, zrealizuje dyrektywy prewencji indywidualnej i generalnej.

Znany jest też tekst apelacji od powyższego wyroku przedłożony przez Macieja Lisa, obrońcę Roberta J. Oto fragment tej apelacji.

Sąd pierwszej instancji postawił w sposób nieuzasadniony znak równości pomiędzy pojęciem upoważnienia, a pełnomocnictwem, tym samym formułując daleko idące wnioski jakoby oskarżony Robert J. był pełnomocnikiem pani Jaros. Apelujący nie kwestionuje, że na posiedzeniu Komisji Administracyjno-Statutowej z dnia 24 maja 2017, kiedy to pytany o umowy na roboty gminne zawierane przez gminę Czernichów z firmą budowlaną, oskarżony Robert J. wskazał, że poodpisywał je w imieniu żony na podstawie jej ustnego upoważnienia. Natomiast sąd pierwszej instancji pomija w swych rozważaniach na kartach zaskarżanego wyroku, że Robert J. na przedmiotowym posiedzeniu komisji w sposób jasny i precyzyjny wskazał, że essentialia negotii umów były już wcześniej przygotowane i omówione przez strony, to jest urząd gminy i panią Jaros. Co więcej, oskarżony Robert J. oświadczył na posiedzeniu komisji, że dla niego złożenie podpisu „to była sprawa techniczna”, słusznie zaprzeczając jakoby działał w roli pełnomocnika, ponieważ w tym wypadku dokonał tylko i wyłącznie określonej czynności na podstawie upoważnienia, a więc złożenie podpisu, a nie wyraził w ten sposób woli żony Moniki Jaros jako jego mocodawczyni.

Interpretację przyjętą przez apelującego również potwierdziła świadek Barbara Grzybek, która zeznała, że gdyby oskarżony Robert J. był pełnomocnikiem, to pełnomocnictwo znajdowałoby się w aktach gminy Czernichów. Zdaniem strony apelującej, przeciwnie do sądu pierwszej instancji, zeznania świadka Barbary Grzybek zawierały elementy przydatne do dokonywania na ich podstawie dalej idących ustaleń.

Nie bez znaczenia dla przedmiotowej sprawy jest fakt, że mamy do czynienia z małżeństwem, a sam kodeks rodzinny i opiekuńczy statuuje w art. 23 zasadę równych praw i obowiązków współmałżonków, w myśl której są oni między innymi obowiązani do wzajemnej pomocy. Za pomoc taką można uznać fakt, że oskarżony Robert J. niekiedy odbierał grzecznościowo zaakceptowane już przez żonę  Monikę Jaros umowy, jak wskazywała świadek Danuta Bylica, a następnie zanosząc je Monice Jaros w celu ich podpisania, z wyjątkiem sytuacji, gdy Monika Jaros prosiła oskarżonego o złożenie podpisu, co stanowiło grzecznościową prośbę małżeńską. Faktem jest, że tego rodzaju zachowanie nie jest zgodne z prawem, albowiem nie należy podpisywać się z kogoś na dokumentach, nawet za jego wolą i wiedzą, ale z tego faktu nie można, jak czyni to sąd pierwszej instancji, wyciągać wniosku, że samo podpisanie się za żonę na umowie, i to jedynie nazwiskiem Jaros, świadczy o tym, że oskarżony był pełnomocnikiem tej działalności gospodarczej.

Author: WgCZ

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

84 − 79 =