Dziesięcioro z piętnaściorga radnych gminy Czernichów przybyło na otwarte spotkanie z mieszkańcami do remizy OSP w Rusocicach (13 września 2019), które miało dać odpowiedź na pytanie postawione przez jego organizatorów: „Czy musimy tak drogo płacić za odbiór śmieci w gminie Czernichów?” Spotkanie zorganizował Komitet inicjatywy uchwałodawczej mieszkańców gminy Czernichów, który 6 września zgłosił do rady gminy w trybie art. 41a Ustawy o samorządzie gminnym projekt uchwały Rady Gminy Czernichów w sprawie zmiany Uchwały Nr XI.88.2019 Rady Gminy Czernichów z dnia 24 czerwca 2019 roku w sprawie wyboru metody ustalenia opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi oraz ustalenia wysokości stawki tej opłaty.
Na podstawie tejże uchwały obowiązuje w gminie Czernichów nowa opłata – 23 zł miesięcznie od osoby zamieszkującej daną nieruchomość za odbiór odpadów segregowanych raz w miesiącu. Poprzednia opłata wynosiła średnio 8 zł (była zróżnicowana, mniej płacili mieszkańcy nieruchomości, gdy zamieszkiwało tam ich więcej). W odpowiedzi na to 6 sierpnia 2019 zawiązał się wspomniany wyżej Komitet inicjatywy uchwałodawczej (Władysław Tyrański – Rybna, Danuta Filipowicz – Rybna, Remigiusz Dyduła – Przegina Narodowa, Janusz Starowicz – Rusocice), który zebrał ponad 1800 podpisów mieszkańców popierających postulat obniżenia nowej opłaty. Komitet zaproponował 16 zł od osoby miesięcznie.
Zgłoszony przez Komitet do rady gminy projekt uchwały nowelizującej uchwałę poprzednią ma być rozpatrywany na sesji 30 września 2019, a przedtem będzie poddany obróbce formalnej przez urzędników gminy, pozwalającej na wniesie go pod obrady rady. Niestety, rada gminy, mimo ciążącym na niej od ponad pół roku ustawowym obowiązku, nie ustaliła żadnych zasad procedowania projektów „obywatelskich” przyzwyczajona, że projekty uchwał przygotowuje i wnosi na sesję wójt, a niekiedy sami radni. Toteż pytanie o sposób procedowania uchwały przez radnych było równie ważne jak pytanie zasadnicze, czy za śmieci musimy płacić tak drogo, niemal 300 procent więcej niż przez ostanie kilka lat.
Projekt „obywatelski” zakłada, że w przypadku jego uchwalenia budżet gminy dopłaci do gospodarki odpadami różnicę między obecną stawką i stawką znowelizowaną, czyli 7 zł od osoby miesięcznie, co według pobieżnych szacunków daje kwotę 70-100 tys. zł miesięcznie. Pieniądze te można uzyskać „zdejmując” z budżetu finansowanie niektórych wcześniej zaplanowanych zadań.
Dyskusję na spotkaniu w Rusocicach rozpoczął właśnie od tego radny z Rybnej Adam Bałuszek. Młody i wyrywny, nie czekając na zabranie głosu w pierwszej kolejności przez przewodniczącego rady, stwierdził z absolutnym przekonaniem, ze budżecie gminy nie ma pieniędzy na dofinansowanie gospodarki odpadami w szacowanej wysokości, bo zaplanowano w nim inwestycje bardzo potrzebne mieszkańcom, jak remonty dróg lokalnych czy ujęcie wody pitnej w Rybnej, a więc nie można z tych przedsięwzięć zrezygnować. Spotkało się to z kąśliwą odpowiedzią o podobieństwie jego słów do powiedzenia byłego ministra finansów Jacka Rostowskiego, znanego szeroko z przekazów telewizyjnych, że „piniędzy w budżecie ni ma i nie będzie”.
Radny Bałuszek zaproponował następnie, aby to Komitetu wskazał inwestycje, których finasowanie należy usunąć z budżetu, aby pokryć lukę spowodowaną obniżeniem opłat od mieszkańców za odbiór śmieci.
Komitet uznał jednak, że to problem radnych, którzy uchwalili budżet taki, jaki jest, a Remigiusz Dyduła wprost nazwał błędem przyjęte przez radnych założenie, iż w budżecie gminy nie potrzeba żadnych pieniędzy na finansowanie gospodarki odpadami, ponieważ zostanie ona sfinansowana całkowicie przez mieszkańców. Można było jednak przyjąć inne założenie, iż opłaty za śmieci będą podnoszone sukcesywnie, co roku o jakąś kwotę, żeby w końcu dojść do wysokości opłaty, która obowiązuje teraz albo – nie daj Boże – jeszcze wyższej.
Ten wątek przewijał się w całej dwugodzinnej dyskusji nie tylko z powodu nadaktywności radnego Bałuszka, ale też głosów innych radnych popierających jego wypowiedzi. Komitet ripostował, że jeśli radni nie są w stanie sami skorygować uchwalonego przez siebie budżetu, łatwo może wskazać, które pozycje były w nim albo w ogóle niepotrzebne, albo nietrafione. To z pewnością „Wianki Czernichowskie – Święto kiełbasy Lisieckiej” zorganizowane przez wójta w czerwcu tego roku za ok. 230 tys. zł z budżetu gminy. Z kolei ok. 38 tys. zł przeznaczono na obsługę gminnego portalu internetowego <Czernichow24.pl> dość nieudolnie propagującego dokonania gminnej władzy. Tylko te pieniądze wystarczyłyby na dopłacanie do odbioru śmieci przez 3 miesiące. A takich i im podobnych nietrafionych pozycji jest w budżecie gminy więcej.
Inną kwestią jest ustalona z MPGO w Krakowie ryczałtowa cena za odbiór śmieci z terenu gminy – 3.486 tys. zł za rok (umowa obowiązuje od 1 sierpnia 2019 do 31 lipca 2020), niezależnie od ich rzeczywistej ilości (mają być odbierane wszystkie śmieci z nieruchomości, bez rozliczenia ilościowego). Ta cena ta była wynikiem drugiego przetargu po unieważnionym przetargu pierwszym, i była wyższa niż za pierwszym razem, mimo że ciągle był to ten sam jeden tylko oferent. Zabrał głos w tej sprawie przewodniczący rady Zbigniew Kędzierski. Jego zdaniem to efekt zmowy cenowej, ale to tylko na razie podejrzenie, bo niezbitych dowodów nie ma. Musieliśmy przyjąć zatem – mówił Kędzierski – zaoferowaną w drugim przetargu cenę, ponieważ gmina nie mogła zostać bez żadnej umowy na odbiór odpadów komunalnych z jej terenu?
I to jest w zasadzie odpowiedź czernichowskich radnych na pytanie zawarte w tytule spotkania w Rusocicach – mieszkańcy muszą płacić tak drogo za odbiór śmieci, bo taką cenę podyktował jedyny oferent, jaki zgłosił się dwukrotnie do przetargu.
Po tych słowach na sali rozpętała się dyskusja, czy gmina Czernichów zrobiła cokolwiek, aby do przetargu przystąpiło więcej firm. W odpowiedzi zebrani usłyszeli, że ogłoszenie o przetargu umieszczone zostało w biuletynie o europejskim zasięgu, także dla przyciągnięcia firm zagranicznych. Ponadto wójt Czernichowa rozmawiał z innymi wójtami.
Okazuje się jednak, że ogłoszenia idące za granicę to zwykły obowiązek dla tak dużych zamówień publicznych, zaś wyniki rozmów wójta z innymi wójtami nie są nikomu znane, oprócz może wąskiej grupki wtajemniczonych.
Wśród rozmówców wójta gminy Czernichów na pewno nie znalazł się wójt nieodległej gminy Spytkowice, gdzie opłata za odbiór śmieci segregowanych wynosi po podwyżce 9 zł. Powiedziała o tym mieszkanka Rusocic, znająca realia tejże gminy, uczestnicząca w zebraniu. Padł też przykład sąsiedniej gminy Liszki, gdzie co prawda podniesiono ostatnio opłatę za odbiór śmieci do 21 zł od osoby na miesiąc, ale do przetargu zgłosiły się 4 firmy, a nie jedna, jak w Czernichowie. Ten ostatni przypadek ujawnił pewną nadwrażliwość gminnych władz na jakiekolwiek posądzenia ich o próbę tzw. ustawienia przetargu, na przykład przez zachęcanie oferentów do wzięcia w nim udziału. Radny Kędzierski zareagował nadspodziewanie nerwowo na stwierdzenie, iż w Liszkach zgłosiło się do przetargu czterech oferentów i jakoś nie słychać, aby padło tam posądzenie wójta o ustawienie przetargu. Przewodniczący odczytał to – nie wiedzieć czemu – jako posądzenie skierowane pod adresem wójta gminy Czernichów. Skąd takie skrzywienie percepcji? Przecież od zachęcania potencjalnych oferentów do wzięcia udziału w przetargu jeszcze daleka droga do jego „ustawienia”.
Można by powiedzieć, że pod tym względem panuje w gminie ułomna moralność, bo niezwykłej dbałości o wykluczenie jakichkolwiek posądzeń o „ustawianie” przetargu na odbiór odpadów komunalnych towarzyszy od lat przyzwolenie na „ustawianie zamówień” zlecanych przez wójta Szymona Łytka bez przetargu na kwoty do ok. 130 tys. zł, niepodlegające ustawowo procedurze przetargowej. Zamówienia te są „ustawiane” ciągle pod te same wybrane firmy, nawet gdy można by te zamówienia zgrupować w jedno większe i przeprowadzić przetarg, uzyskując tą drogą niższą cenę wykonania. Taką ulubioną firmą wójta firmą jest na przykład Krakus Bis, której właścicielką jest Monika Jaros, żona radnego z Wołowic, nieobecnego na spotkaniu w Rusocicach. Jednak wójt Łytek – jak to oświadczył w czerwcu na sesji rady – nadal nie widzi potrzeby przyjęcia gminnego regulaminu udzielania zamówień publicznych do kwoty 130 tys. zł, co mogłoby ograniczyć permanentne „ustawianie zamówień”.
Na spotkaniu nie było radnego Józefa Suchanika z Rybnej, który zasłynął z tego, że w czerwcu wstrzymał się od głosu w głosowaniu na „uchwałą śmieciową” wprowadzającą nową opłatę za odbiór śmieci. Uczynił to z powodu – jak powiedział w wywiadzie do lokalnej gazety niepełnej wiedzy, jaką posiadał o kosztach odbioru śmieci od mieszkańców. Powiedział, że nie należy do tych komisji, które się zajmują gospodarką odpadami komunalnymi, i które dyskutowały o nowych opłatach dla mieszkańców. Na tych komisjach – twierdzi Suchanik – nie było żadnego przedstawiciela MPGO i dlatego nie miał pełnej wiedzy o rachunku kosztów tej firmy. Toteż wstrzymał się od głosu, bo – po pierwsze – nowa opłata wydawała mu się za wysoka, a – po drugie – nie widział wyliczeń finansowych przestawionych przez MPGO.
Te słowa radnego Suchanika dosadnie skomentował przewodniczący rady Zbigniew Kędzierski: „Jeśli ja słyszę, że radny się wypowiada, że on nie miał dostępu do informacji, to naprawdę jest mi wstyd to komentować. Wstyd mi, że radny może coś takiego powiedzieć, myślałem nawet, że jest to przejęzyczenie, ponieważ – powiem krótko – to bardzo źle świadczy o radnym”.
Ostatnim punktem spotkania w Rusocicach było pytanie do skierowane przewodniczącego rady gminy Czernichów o sposób procedowania „obywatelskiego” projektu uchwały. Chodzi o to ,że wobec braku jakichkolwiek uregulowań gminnych, Komitet reprezentujący ponad 1800 mieszkańców zdany jest całkowicie na łaskę przewodniczącego rady, który z urzędu prowadzi sesję. Zbigniew Kędzierski dopuszczał dotychczas do głosu zgłaszających się mieszkańców jedynie w punkcie „wolne wnioski” tuż przed zamknięciem sesji, nawet gdy ktoś chciał zabrać głos w sprawie rozpatrywanej przez radnych dużo wcześniej. Czyli obywatel może się wypowiedzieć na sesji, ale praktycznie „po herbacie”. Wyjątkiem są mieszkańcy zaproszeni do wypowiedzenia się przez radę w danym punkcie obrad. Czy tak będzie i tym razem?
Mimo wielokrotnego zapytania kierowanego do przewodniczącego, czy członkowie Komitetu będą mogli na sesji uczestniczyć w debacie nad projektem na równi z radnymi (oczywiście bez prawa głosu), przewodniczący nie umiał albo nie chciał jasno potwierdzić takiego przebiegu dyskusji. Jedyne, co powiedział jasno, to dopuszczenie Komitetu do dyskusji podczas posiedzeń komisji rady odbywanych przed sesją. Na sesji zaś może się zdarzyć tak, jak to było w przypadku debaty nad raportem o stanie gminy w maju, że przedstawiciele mieszkańców posiadający również ustawowo gwarantowany udział w debacie radnych, zostali dopuszczeni do głosu jeden raz, a potem debatę zamknięto. W tym przypadku termin „debata” znajdujący się w ustawie samorządowej umożliwił debatę wyłącznie radnym, a dla przedstawicieli mieszkańców oznaczał udzielenie im głosu bez możliwości odniesienia się do innych swobodnie wygłaszanych opinii – radnych i wójta. Przewodniczący Kędzierski nie zapewnił, że teraz będzie inaczej.
W Rusocicach przypadło mi w udziale podsumowanie spotkania. Stwierdziłem, że nie osiągnęliśmy zgody w sprawie zasadniczej, tj. propozycji Komitetu obniżenia nowej opłaty od mieszkańców za odbiór śmieci. Ale i tak Komitet usłyszał od przewodniczącego Kędzierskiego trzy zapewnienia: że władze gminy przywiązują wielką wagę do zgłoszonego projektu, że w tej sprawie nic nie jest jeszcze przesądzone, oraz że na sesji dyskusja nad projektem toczyć się będzie według obowiązującej procedury i nie może trwać w nieskończoność.
Przewodniczący wpadł jednak we wzburzenie, drugi raz tego wieczoru, z powodu stwierdzenia o braku zgody. Jego zdaniem było to podżeganie niemal do pozabijania się nawzajem. Widać, że w kierowanej przez niego radzie ciągle obowiązuje mit “jedności narodu” znany z przeszłości, a kto takie przekonanie poważa jest nienawistnikiem zasługującym na najgorsze. Niedawno doświadczył tego realnie Jarosław Musiał, który w poprzedniej kadencji krytykował wójta Łytka za „ustawianie zamówień” pod firmę żony radnego Roberta J., o czym była mowa wyżej. Musiał został z tego powodu okrzyknięty przez władze gminy „wrogiem ludu” i człowiekiem chorym z nienawiści, właśnie dlatego, że w wyniku jego krytyki kierowanej do rady, Robert J. jest teraz sądzony przez sąd dla Krakowa-Krowodrzy za czyn kryminalny o charakterze urzędniczym wiążący się z wykonywaniem gminnych zleceń przez firmę jego żony. Widać nie nauczyło to radnych, jak prawidłowo oceniać fakty bez względu na to, kto i w jakim celu się na nie powołał.
I tak radni czernichowscy porozmawiali z „suwerenem” w Rusocicach (relacja filmowa dostępna niżej). Wszystko, co mieli na razie “suwerenowi” do powiedzenia to zapewnienie, że nad jego prośbami „pochylają się z troską”. Władysław Tyrański
Człowieku, skąd w Tobie tyle agresji? Tylu obraźliwych zwrotów nawet w wiadomościach TVP nie używają.. Nie dam rady tego czytać.
Zachowuje się Pan jak Jarosław ten Warszawski i ten Gminny 🙂 Nawet kamerzysta ten sam który działa na rzecz Pana Musiała i był przez niego opłacany – a u Pana jest redaktorem .Ehh do czego to prowadzi ????Nie ma co pokazuje Pan profesionalizm i ,,udolność “